czwartek, 28 września 2017

Wyznania Gejszy

Wyobraź sobie, że żyjesz w XX-wiecznej Japonii. Spacerujesz sobie po alejce, na której zachwycają zakwitłe wiśnie. Bladoróżowe płatki kwiatów uciekają z koron drzew, wirują w powietrzu i spadają na ziemię u Twoich stóp. Nagle z naprzeciwka dostrzegasz eleganckiego mężczyznę pogrążonego w dyskusji z nadzwyczajnie piękną niewiastą u jego boku. Twoją uwagę przykuwa jej nienaturalnie blada twarz i olśniewające, bogato zdobione kimono. Gejsza. Kobieta, której jedynym celem w życiu jest zabawianie mężczyzn. Kobieta, która nie ma prawa kochać.


Idziesz dalej i dopiero, kiedy jesteś na tyle blisko, że mijasz się z parą, zauważasz jasnoszare oczy kokietki. Ale nawet, gdybyś próbował, nie byłbyś w stanie się domyślić, co te oczy o tak nietypowym dla japonki kolorze tęczówki widziały w swoim życiu. Nie wpadłbyś nawet na to, że ich właścicielka nie była gejszą od urodzenia... I nawet jeśli słyszałeś wcześniej o sławnej Sayuri, nie zgadłbyś, że kiedyś miała ona na imię Chiyo. Że jako mała dziewczynka wiodła, może nie do końca beztroskie, ale całkiem szczęśliwe życie w "trzęsichatce" razem ze swoimi rodzicami i starszą siostrą. Że kiedy miała 9 lat umarła jej matka, a ojciec sprzedał swoje córki. Że jedna z nich – ta mniej urodziwa, Satsu – trafiła do domu rozpusty, a druga – Chiyo – do domu gejsz. Że od tamtej pory ich życia przestały należeć do nich.


Nie, nie mógłbyś tego wiedzieć. Idąc, jeszcze kilka chwil rozmyślałbyś o tej zjawiskowej piękności skrywającej nieśmiały uśmiech za kolorowym wachlarzem, aż myśli o niej uleciałyby gdzieś z płatkami wiśni. I być może pomyślałbyś o niej ponownie wiele, wiele lat później, gdy w odwiedzinach u swojego dziecka dostrzegłbyś swoją wnuczkę zaczytaną w Wyznaniach gejszy Arthura Goldena. I dopiero wtedy dowiedziałbyś się, co tamta Sayuri mogła skrywać za wachlarzem swych myśli...

Po tym całym, może zbyt podniosłym, wstępie muszę coś sprostować – książka Goldena nie jest biografią. Dobitnie świadczy o tym fakt, że gejsza, którą autor powieści się inspirował tworząc postać Sayuri, Mineko Iwasaki, zdecydowała się w końcu na wydanie autobiografii zatytułowanej Gejsza z Gion. Wyznania Gejszy nie są więc najrzetelniejszym źródłem informacji o gejszach, ale zdecydowanie są warte miana bestsellera i obowiązkową pozycją do przeczytania.

Od strony technicznej w tej książce zachwyciło mnie absolutnie wszystko. Nie jest to powieść epistolarna, ale sprawia wrażenie jakby listu pisanego do Ciebie. Sayuri zwraca się bezpośrednio do czytelnika, jakby właśnie siedziała obok, popijała herbatę i opowiadała swoje losy. Jej wypowiedzi bardzo wiele mówią o jej charakterze (tego najbardziej brakowało mi w filmowej wersji, o której opowiem później). Kobieta bardzo często posługuje się pięknymi, rozbudowanymi metaforami, które tworzą w niej obraz marzycielki (co za ironia, w końcu od kiedy gejsze mogą marzyć?). Byłam pod wielki wrażeniem, że można w tak zgrabny sposób łączyć słowa, aby nie był literkami na papierze, ale obrazem w Twojej głowie. W jeszcze większy zachwyt i niedowierzanie wpadłam, gdy zorientowałam się, że autorem jest mężczyzna. Żałuję, że Wyznania Gejszy to jedyne dzieło Goldena, bo byłam bardzo ciekawa, czy tak delikatne, kobiece wypowiedzi to typowe dla stylu tego pana, czy też aż tak dobrze wczuł się w główną bohaterkę.


Mimo że powieść nie jest wiernym odwzorowaniem życia gejszy, to i tak bardzo przybliża nam kulturę japońską, jednak robi to w taki sposób, że zaciekawi także takiego czytelnika, który nigdy się tym tematem nie interesował. I nawet długi opis kolejnego kimona nie przynudza, a ułatwia wyobrażenie sobie tego dzieła sztuki. Te obszerne opisy oraz marzycielska, momentami wręcz melancholijna, natura małej Chiyo wzbudziła we mnie lekkie skojarzenie z Anią z Zielonego Wzgórza. Być może niektórzy ominęli by te partie tekstu, które charakteryzują otoczenie lub właśnie kimona, ale mi one pozwoliły wczuć się w klimat. To przez nie poczułam się, jakbym przeniosła się do Kraju Wschodzącego Słońca i na wszystko patrzyła własnymi oczami. Czytane słowa tak tańczyły w mojej głowie wizualizując przedstawione sytuacje, że nie umiałam oderwać się od lektury. Potrafiłam za to iść na tramwaj z nosem w książce – vive la formaty kieszonkowe! :D.

Książka Arthura Goldena to fenomenalna opowieść traktująca o kobietach zwanych damami do towarzystwa, a czasem także – mniej trafnie – prostytutkami. Gejsza nie sprzedaje swojego ciała w taki sposób, jak kobieta lekkich obyczajów, lecz czy sprzedaje je w ogóle? Powieść tak naprawdę nie do końca rozstrzyga tę kwestię, właściwie większość zależy od indywidualnych przekonań geiko. Same siebie nazywają raczej artystkami i niewiele z nich decyduje się na współżycie za pieniądze. Muszę tutaj wspomnieć, że lektura nie jest powieścią erotyczną, więc jeśli oczekujecie od niej tylko pikantnych scen, to nawet po nią nie sięgajcie. Oczywiście, są sceny seksu, ale ich opis jest bardzo subtelny, właściwie większość pozostawia wyobraźni.


Jedna z takich scen pojawia się przy ceremonii "mizuage", czyli rytuale utraty dziewictwa, po którym dziewczyna stawała się pełnoprawną gejszą. Mężczyzna, który miał odebrać dziewictwo, musiał oczywiście sporo zapłacić, gdyż mizuage towarzyszył jeden z największych jednorazowych przychodów, jakie gejsza mogła otrzymać w swoim życiu. Opis tej ceremonii w lekturze mnie poraził. Sayuri była dumna z faktu, że wkrótce stanie się "prawdziwą" kobietą, a przecież była zmuszona do wystawienia na licytacji własnego dziewictwa! Być może wynika to z różnić kulturowych, a być może z tego, że w Okiya (dom gejsz) wpajano Chiyo inne wartości, ale przerażał mnie fakt, że zamiast rozpaczać, zdawała się cieszyć z nadchodzącego rytuału przejścia.

W książce możemy doszukać się także wielu świetnych postaci z dobrym, rozbudowanym portretem psychologicznym. Nie chcę tutaj rozwodzić się nad każdą z nich, gdyż większą frajdę z czytania książki będziesz miał poznając je samemu (a także kilka z nich zasługiwałoby na osobny post). Wspomnę tylko o tym, że Sayuri często poznanych ludzi nie nazywa po imieniu, ale wymyśla im pseudonimy, które czasem bawią, ale także – a może nawet przede wszystkim – utrudniają identyfikację tych ludzi, nadając tym samym Wyznaniom gejszy realizmu.


Zdecydowaną wadą powieści jest jej niezwykle przewidywalne i wręcz hollywoodzkie zakończenie. Choć książka przez cały czas trzyma wysoki poziom, to sprawia wrażenie, jakby ktoś usunął ostatni rozdział i na siłę napisał taki, który miałby szczęśliwe zakończenie. Całe życie Sayuri nie było usłane różami, więc być może to dlatego zakończenie wydaje się tak płytkie i naciągane. Jednak w całej tej swojej banalności było także dosyć satysfakcjonujące, a już na pewno nie przeszkodziło, aby Wyznania gejszy dołączyły do mojej listy ulubionych powieści.

Wspomniałam wcześniej o filmie, który jest nawet bardziej popularny od książki, i chciałabym odrobinę rozwinąć ten temat. Wyreżyserowany w 2005 roku przez Roba Marshalla doczekał się wielu nagród – w tym trzech Oscarów! – i nominacji. Wśród znajomych nie usłyszałam jeszcze o nim żadnej negatywnej opinii. A jednak... Obejrzenie filmu kilka dni po przeczytaniu książki nie było dobrym pomysłem, ponieważ mam przez to wrażenie, że nie było w nim tego "czegoś". Brakowało mi tej subtelności, metafor, sytuacji pozostawionych własnym domysłom... Nie spodobał mi się już sam fakt, że w ekranizacji ucięto sporą część fabuły z początku i końca książki. W chwili obecnej jestem bardzo rozczarowana filmem, bo miałam wobec niego większe oczekiwania, ale dam mu jeszcze raz szansę, kiedy już całkowicie opadną mi emocje po lekturze, którą polecam Ci z całego serca!