poniedziałek, 25 lipca 2016

Błogosławieni miłosierni

"Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią."

Z pewnością obiło Ci się o uszy cokolwiek na temat tegorocznych Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Chociaż temat wiary rzadko dotyczy polskich otaku oraz w ogólnym sensie Azjatów, to postanowiłam się podzielić z Tobą moimi niektórymi doświadczeniami z zeszłego tygodnia.

Może wiecie, może nie, ale tydzień przed ŚDM wszystkie parafie przyjmują różnych ludzi zza granicy i zajmują się nimi właśnie przez tydzień. Moja parafia (licząca sobie około 15 000 mieszkańców) przyjmowała... 1300 pielgrzymów z Lyonu (Francja)! W tym wydarzeniu uczestniczyłam w charakterze wolontariuszki. Całe wakacje, aż do dzisiaj, spędziłam na przygotowaniach do ich przyjazdu. Wiązało się to z dużym zmęczeniem, brakiem czasu na "przyjemności", wczesnym wstawaniem, późnymi powrotami do domu czy rezygnacją z niektórych imprez i koncertów. Zgodziłam się na to wszystko nie zdając sobie sprawy, jak ciężko momentami będzie. Ale wiecie co? Było warto.

Cały zeszły tydzień spędziliśmy w namiocie, zajmując się naszymi gośćmi. Wszystko to było niesamowitym doświadczeniem. Atmosfera na "Dniach w parafii" była cudowna, nieco przypominała tę na konwentach, ale była jeszcze wspanialsza. Wszyscy młodzi ludzie z Francji byli przepełnieni niesamowitą energią, którą wręcz zarażali wszystkich naokoło. Ich życiowa radość była przeogromna. W niczym nie przypominali smutnych ludzi mijanych codziennie na ulicy. Tańczyli, śmiali się, tulili, śpiewali, ale także modlili i chwalili Pana. Bywałam już na rekolekcjach, ale jeszcze nigdy nie odbyły się one w AŻ TAK niemożliwie radosnej atmosferze. Nie istniały dla nas żadne bariery komunikacyjne, a przypominam, że posługiwaliśmy się tak różnymi językami! To było naprawdę niesamowite.

Co się tyczy tematyki bloga - wśród młodzieży z Lyonu znalazła się grupa Azjatów, którzy nie posługiwali się językiem francuskim, a po prostu przyjechali z nimi. Jedna dziewczyna, Chao, w pewnym momencie się do nas dosiadła i zaczęła z nami rozmawiać. Dostaliśmy od niej takie koperty:


Dlaczego akurat my? Cóż, Chao stwierdziła, że tylko z nami potrafiła się tak dobrze dogadać po angielsku (jak wiadomo, Francuzi nie władają najlepiej tym językiem). Koperta była mała i prześlicznie pachniała (jak niektóre papeterie). Z jej tyłu widniał chiński znaczek, który po polsku oznacza "miłość". W środku znajdował się taki kartonik, którego zdjęcie widzicie powyżej. O ile dobrze pamiętam, to napis po lewej stronie oznacza "światowe dni młodzieży", a po prawej "Tajwan" (Chao pochodziła właśnie z Tajwanu). Na górze wiadomo, symbol ŚDM, a wieża na dole to wieżowiec Taipei, który znajduje się właśnie w Tajwanie. Jego wysokość wynosi aż 509,2 m! Budowla ma bardzo ciekawą symbolikę, ale aby nie przedłużać posta, zainteresowanych odsyłam do wikipedii: KLIK. Bardzo ucieszyłam się z prezentu Chao, chyba najbardziej z naszej paczki. Wiadomo, wynikało to z mojego zainteresowania kulturą azjatycką.

wieżowiec Taipei

"Dni w parafiach" to przedsmak ŚDM, na które jednak - niestety! - się nie wybieram. Pociesza mnie jednak to, że w zeszłym tygodniu doświadczyłam wielu wspaniałych rzeczy. Na koniec tego posta chciałabym się z Tobą podzielić krótkim, niby nieistotnym, świadectwem.

moja grupka Francuzów, której przez cały dzień byłam przewodnikiem po rodzinnym mieście

Do naszych obowiązków w zeszłym tygodniu należało m.in. sprzątanie łazienek, kiedy już wszyscy wezmą prysznic (przypominam, że było około 1300 osób). Btw, możesz pomyśleć sobie tak, jak ja myślałam na początku - "czemu właściwie mam tyle tyrać za darmo?", więc powtórzę Ci to, co powiedziała mi mama: "Kiedyś Ci za to zapłaci ten Ktoś na górze". Wracając do tematu, naszej dziesiątce pomagali wolontariusze z Francji (AmiGones). Ostatniej nocy siedzieliśmy zmęczeni na schodach, czekając na spotkanie przed sprzątaniem (miało się odbyć chwilę przed północą). Powieki nam już opadały ze zmęczenia, kiedy podeszła do nas jakaś siostra zakonna z Francji, która potrafiła mówić po Polsku. Spytała, czemu nie pójdziemy spać, bo wyglądamy na zmęczonych. Opowiedzieliśmy jej, co nas jeszcze czeka tej nocy, na co siostra zaproponowała, żebyśmy się wspólnie pomodlili o energię do pracy. Stanęliśmy w kółku, krótko się pomodliliśmy i chwilę pośpiewaliśmy. Energii nam nie przybyło, ale zaraz po zakończeniu modlitwy zobaczyliśmy, że idzie do nas jedna z francuskich wolontariuszek (ona również mówiła po polsku). Wiesz, co nam powiedziała? Że dzisiaj poradzą sobie sami ze sprzątaniem, więc możemy już iść spać.

Z tej sytuacji popłynęły dla mnie dwie lekcje. Pierwsza, Bóg działa szybciej niż myślisz. I druga, że kiedy Bóg nas "nie wysłuchuje" (nie dał nam energii do pracy), to prawdopodobnie dlatego, że szykuje dla nas coś lepszego (w ogóle nie musieliśmy pracować). Chwała Panu! +

niedziela, 10 lipca 2016

7 lipca

Dawno, dawno temu Orihime (Tkająca Księżniczka) poświęcała cały swój czas na siedzeniu nad Niebiańską Rzeką (Amanogawa - Droga Mleczna) i tkaniu szat dla swojego ojca Tenko (Król Niebios). Nie była jednak szczęśliwa, bo z powodu swojego zapracowania, nie miała czasu, by zaznać miłości. Tenko pragnął, by jego córka była szczęśliwa, więc zaaranżował jej spotkanie z Hikoboshim (gwiazda Altair), który pracował po drugiej stronie Niebiańskiej Rzeki. Młodzi od razu się w sobie zakochali i wzięli ślub. Jednak wkrótce zakochani całkowicie pochłonęli się sobą nawzajem i przestali pracować.

Rozgniewany Tenko rozdzielił kochanków po obu stronach rzeki. Zrozpaczona Orihime błagała ojca, by pozwolił jej spotkać się z ukochanym i Tenko w końcu uległ jej prośbie, ale pozwolił im spotykać się tylko raz w roku - każdego siódmego dnia siódmego miesiąca - by przez resztę roku Orihimie mogła pracować nad szatami. Jednakże podczas spotkania młodzi spostrzegli, że z powodu braku mostu, nie mogą przekroczyć rzeki i się spotkać. Wtedy Orihimie zaczęła okropnie płakać, przez co przyleciało stado srok. Ptaki obiecały utworzyć most z własnym skrzydeł, ale nie będą mogły przylecieć, kiedy będzie padał deszcz, więc w takim wypadku para będzie musiała czekać na spotkanie przez kolejny rok.

sobota, 11 czerwca 2016

Czym jest dotyk?

Towarzyszy nam przez cały dzień, od urodzenia aż do śmierci.
Przypadkowe zetknięcie się dwóch ramion obcych ludzi w kolejce po chleb. Przybicie piątki. Serdeczny uścisk na przywitanie. Strzepnięcie listka z jego ręki. Wyjęcie robaczka z jej włosów. Ciepło dłoni ukochanej osoby. Oparcie brody o jej głowę, wtulenie się w jego tors. Spotkanie się dwóch ust. Taniec. Łaskotki. Masaż. Seks.
Dotyk towarzyszy nam przez cały dzień, od urodzenia aż do śmierci.


wtorek, 31 maja 2016

Odpoczynek ma smak... żeń-szenia?!

Cześć kochani! Dziś mija ostatni dzień maja, a więc miesiąca, który był dla mnie najbardziej stresujący, zapracowany i męczący, a jednocześnie najlepszy w tym roku. 

Jak to mawia mój brat, "MAJ" to skrót od: "Matura, Alkohol, Juwenalia", i tak też mniej więcej wyglądał dla mnie ten czas. Przede wszystkim, z powodu matur całkowicie zrezygnowałam z blogowania oraz innych przyjemności. Wiem, że zawaliłam egzaminy z rozszerzonej fizyki i matematyki, ale podstawy poszły mi dobrze. Z ustnego polskiego i angielskiego udało mi się nawet zgarnąć odpowiednio 100% i 93%, więc jestem zadowolona. 18 maja miałam ostatni egzamin i z hukiem rozpoczęłam wakacje, bo piastonaliowymi koncertami (m.in. Strachy na lachy). A potem było jeszcze więcej koncertów (Lao Che, Coma, Dawid Podsiadło, happysad), imprez, wyjazdów i odpoczynku. Myślę, że mój mózg już nieco odreagował po maturalnym przeciążeniu informacji i jest w stanie znów skupić się na pisaniu postów.

Tyle (w wielkim skrócie, oczywiście) się u mnie wydarzyło od zeszłego wpisu. I tak teraz, w ostatni dzień maja, siedzę sobie w domu i popijam koreańską herbatkę, o której dziś chciałabym powiedzieć kilka słów, a więc dziś trochę luźniej.

sobota, 9 kwietnia 2016

Byłam tam


Ja też tam byłam
Dawno dawno temu, w czasach, kiedy uczęszczałam do gimnazjum, byłam zadurzona w chłopaku z mojej klasy. Życie postanowiło spleść nasze losy, i tak spędziliśmy sobie drugą i trzecią klasę - zakochani i nierozłączni (czasem aż za bardzo!). Jak to zazwyczaj w takich "dojrzałych" gimnazjalnych związkach bywa - nasza miłość była "na zawsze", więc rozstaliśmy się, kiedy trafiliśmy do różnych liceów ;).

sobota, 2 kwietnia 2016

Jak być sobą?

Jakiś czas temu na język polski musiałam napisać pracę na temat manipulacji. Otrzymałam od nauczycielki kserówkę z poleceniem i fragmentem tekstu Michała Głowińskiego "Czy totalitaryzacja języka?", który wyjaśniał to pojęcie na przykładzie definicji "tolerancji" według dwóch rożnych słowników. Pierwsze tłumaczenie było nacechowane pozytywnie, drugie pejoratywnie.  Ale także w różnych mediach zdarza się przedstawić tę samą sytuację w innym świetle.

sobota, 26 marca 2016

Cesarzowa Ki

Środek tygodnia, godzina 16:00. Powrót ze szkoły, szybki obiad i bieg do salonu na "Wspaniałe stulecie" - tak od jakiegoś czasu wyglądały moje popołudnia. Z końcem odcinka szłam do swojego pokoju odrabiać lekcje, ale nie tego dnia. Nadszedł listopad i wybiła godzina 17:10, a ja nadal siedziałam przed telewizorem. Mój tato przełączył na TVP2 i moim oczom ukazały się azjatyckie twarze - oto już któryś z kolei odcinek "Cesarzowej Ki".

piątek, 25 marca 2016

Moja mała Azja

Długo się zastanawiałam - wrócić czy nie wrócić. Jakiś czas temu się wypaliłam i przestałam pisać. Teraz chciałabym spróbować po raz kolejny. Już naprawdę nie pamiętam, ile razy na nowo rozpoczynałam blogowanie :).

Dodatkowo bałam się, że nikt już nie czyta blogów w czasach, kiedy coraz popularniejsze robią się vlogi. Ale ja o wiele lepiej czuję się z klawiaturą niż kamerą, więc żadnego konta na youtube zakładać nie będę :).

Blog dawniej był o anime, lecz teraz postanowiłam rozszerzyć tematykę ogólnie do Azji :D. Stąd nowy adres bloga. Niektórzy z was może pamiętają stary: neko123chan.blogspot.com . Dziś został przechrzczony na malazja.blogspot.com . Wiem, to brzmi jak jakaś choroba, ale to po prostu połączenie słów Mała i Azja :D.

Oczekujcie pierwszego od 2 (3...?) lat posta, który pojawi się lada dzień :D.


Naja-chan