czwartek, 28 września 2017

Wyznania Gejszy

Wyobraź sobie, że żyjesz w XX-wiecznej Japonii. Spacerujesz sobie po alejce, na której zachwycają zakwitłe wiśnie. Bladoróżowe płatki kwiatów uciekają z koron drzew, wirują w powietrzu i spadają na ziemię u Twoich stóp. Nagle z naprzeciwka dostrzegasz eleganckiego mężczyznę pogrążonego w dyskusji z nadzwyczajnie piękną niewiastą u jego boku. Twoją uwagę przykuwa jej nienaturalnie blada twarz i olśniewające, bogato zdobione kimono. Gejsza. Kobieta, której jedynym celem w życiu jest zabawianie mężczyzn. Kobieta, która nie ma prawa kochać.


Idziesz dalej i dopiero, kiedy jesteś na tyle blisko, że mijasz się z parą, zauważasz jasnoszare oczy kokietki. Ale nawet, gdybyś próbował, nie byłbyś w stanie się domyślić, co te oczy o tak nietypowym dla japonki kolorze tęczówki widziały w swoim życiu. Nie wpadłbyś nawet na to, że ich właścicielka nie była gejszą od urodzenia... I nawet jeśli słyszałeś wcześniej o sławnej Sayuri, nie zgadłbyś, że kiedyś miała ona na imię Chiyo. Że jako mała dziewczynka wiodła, może nie do końca beztroskie, ale całkiem szczęśliwe życie w "trzęsichatce" razem ze swoimi rodzicami i starszą siostrą. Że kiedy miała 9 lat umarła jej matka, a ojciec sprzedał swoje córki. Że jedna z nich – ta mniej urodziwa, Satsu – trafiła do domu rozpusty, a druga – Chiyo – do domu gejsz. Że od tamtej pory ich życia przestały należeć do nich.


Nie, nie mógłbyś tego wiedzieć. Idąc, jeszcze kilka chwil rozmyślałbyś o tej zjawiskowej piękności skrywającej nieśmiały uśmiech za kolorowym wachlarzem, aż myśli o niej uleciałyby gdzieś z płatkami wiśni. I być może pomyślałbyś o niej ponownie wiele, wiele lat później, gdy w odwiedzinach u swojego dziecka dostrzegłbyś swoją wnuczkę zaczytaną w Wyznaniach gejszy Arthura Goldena. I dopiero wtedy dowiedziałbyś się, co tamta Sayuri mogła skrywać za wachlarzem swych myśli...

Po tym całym, może zbyt podniosłym, wstępie muszę coś sprostować – książka Goldena nie jest biografią. Dobitnie świadczy o tym fakt, że gejsza, którą autor powieści się inspirował tworząc postać Sayuri, Mineko Iwasaki, zdecydowała się w końcu na wydanie autobiografii zatytułowanej Gejsza z Gion. Wyznania Gejszy nie są więc najrzetelniejszym źródłem informacji o gejszach, ale zdecydowanie są warte miana bestsellera i obowiązkową pozycją do przeczytania.

Od strony technicznej w tej książce zachwyciło mnie absolutnie wszystko. Nie jest to powieść epistolarna, ale sprawia wrażenie jakby listu pisanego do Ciebie. Sayuri zwraca się bezpośrednio do czytelnika, jakby właśnie siedziała obok, popijała herbatę i opowiadała swoje losy. Jej wypowiedzi bardzo wiele mówią o jej charakterze (tego najbardziej brakowało mi w filmowej wersji, o której opowiem później). Kobieta bardzo często posługuje się pięknymi, rozbudowanymi metaforami, które tworzą w niej obraz marzycielki (co za ironia, w końcu od kiedy gejsze mogą marzyć?). Byłam pod wielki wrażeniem, że można w tak zgrabny sposób łączyć słowa, aby nie był literkami na papierze, ale obrazem w Twojej głowie. W jeszcze większy zachwyt i niedowierzanie wpadłam, gdy zorientowałam się, że autorem jest mężczyzna. Żałuję, że Wyznania Gejszy to jedyne dzieło Goldena, bo byłam bardzo ciekawa, czy tak delikatne, kobiece wypowiedzi to typowe dla stylu tego pana, czy też aż tak dobrze wczuł się w główną bohaterkę.


Mimo że powieść nie jest wiernym odwzorowaniem życia gejszy, to i tak bardzo przybliża nam kulturę japońską, jednak robi to w taki sposób, że zaciekawi także takiego czytelnika, który nigdy się tym tematem nie interesował. I nawet długi opis kolejnego kimona nie przynudza, a ułatwia wyobrażenie sobie tego dzieła sztuki. Te obszerne opisy oraz marzycielska, momentami wręcz melancholijna, natura małej Chiyo wzbudziła we mnie lekkie skojarzenie z Anią z Zielonego Wzgórza. Być może niektórzy ominęli by te partie tekstu, które charakteryzują otoczenie lub właśnie kimona, ale mi one pozwoliły wczuć się w klimat. To przez nie poczułam się, jakbym przeniosła się do Kraju Wschodzącego Słońca i na wszystko patrzyła własnymi oczami. Czytane słowa tak tańczyły w mojej głowie wizualizując przedstawione sytuacje, że nie umiałam oderwać się od lektury. Potrafiłam za to iść na tramwaj z nosem w książce – vive la formaty kieszonkowe! :D.

Książka Arthura Goldena to fenomenalna opowieść traktująca o kobietach zwanych damami do towarzystwa, a czasem także – mniej trafnie – prostytutkami. Gejsza nie sprzedaje swojego ciała w taki sposób, jak kobieta lekkich obyczajów, lecz czy sprzedaje je w ogóle? Powieść tak naprawdę nie do końca rozstrzyga tę kwestię, właściwie większość zależy od indywidualnych przekonań geiko. Same siebie nazywają raczej artystkami i niewiele z nich decyduje się na współżycie za pieniądze. Muszę tutaj wspomnieć, że lektura nie jest powieścią erotyczną, więc jeśli oczekujecie od niej tylko pikantnych scen, to nawet po nią nie sięgajcie. Oczywiście, są sceny seksu, ale ich opis jest bardzo subtelny, właściwie większość pozostawia wyobraźni.


Jedna z takich scen pojawia się przy ceremonii "mizuage", czyli rytuale utraty dziewictwa, po którym dziewczyna stawała się pełnoprawną gejszą. Mężczyzna, który miał odebrać dziewictwo, musiał oczywiście sporo zapłacić, gdyż mizuage towarzyszył jeden z największych jednorazowych przychodów, jakie gejsza mogła otrzymać w swoim życiu. Opis tej ceremonii w lekturze mnie poraził. Sayuri była dumna z faktu, że wkrótce stanie się "prawdziwą" kobietą, a przecież była zmuszona do wystawienia na licytacji własnego dziewictwa! Być może wynika to z różnić kulturowych, a być może z tego, że w Okiya (dom gejsz) wpajano Chiyo inne wartości, ale przerażał mnie fakt, że zamiast rozpaczać, zdawała się cieszyć z nadchodzącego rytuału przejścia.

W książce możemy doszukać się także wielu świetnych postaci z dobrym, rozbudowanym portretem psychologicznym. Nie chcę tutaj rozwodzić się nad każdą z nich, gdyż większą frajdę z czytania książki będziesz miał poznając je samemu (a także kilka z nich zasługiwałoby na osobny post). Wspomnę tylko o tym, że Sayuri często poznanych ludzi nie nazywa po imieniu, ale wymyśla im pseudonimy, które czasem bawią, ale także – a może nawet przede wszystkim – utrudniają identyfikację tych ludzi, nadając tym samym Wyznaniom gejszy realizmu.


Zdecydowaną wadą powieści jest jej niezwykle przewidywalne i wręcz hollywoodzkie zakończenie. Choć książka przez cały czas trzyma wysoki poziom, to sprawia wrażenie, jakby ktoś usunął ostatni rozdział i na siłę napisał taki, który miałby szczęśliwe zakończenie. Całe życie Sayuri nie było usłane różami, więc być może to dlatego zakończenie wydaje się tak płytkie i naciągane. Jednak w całej tej swojej banalności było także dosyć satysfakcjonujące, a już na pewno nie przeszkodziło, aby Wyznania gejszy dołączyły do mojej listy ulubionych powieści.

Wspomniałam wcześniej o filmie, który jest nawet bardziej popularny od książki, i chciałabym odrobinę rozwinąć ten temat. Wyreżyserowany w 2005 roku przez Roba Marshalla doczekał się wielu nagród – w tym trzech Oscarów! – i nominacji. Wśród znajomych nie usłyszałam jeszcze o nim żadnej negatywnej opinii. A jednak... Obejrzenie filmu kilka dni po przeczytaniu książki nie było dobrym pomysłem, ponieważ mam przez to wrażenie, że nie było w nim tego "czegoś". Brakowało mi tej subtelności, metafor, sytuacji pozostawionych własnym domysłom... Nie spodobał mi się już sam fakt, że w ekranizacji ucięto sporą część fabuły z początku i końca książki. W chwili obecnej jestem bardzo rozczarowana filmem, bo miałam wobec niego większe oczekiwania, ale dam mu jeszcze raz szansę, kiedy już całkowicie opadną mi emocje po lekturze, którą polecam Ci z całego serca!


wtorek, 18 lipca 2017

Sezon letni

Cześć wszystkim! Zaczęły się wakacje i jakoś znalazłam czas, żeby tu wrócić ^^. Chciałam Wam opowiedzieć, co się u mnie wydarzyło od ostatniego wpisu (czyli od roku!), ale odłożę to na następny raz, gdyż jest tego za dużo. A tymczasem od razu lecimy z tematem.

Sezon letni, czyli co w tym sezonie mnie zainteresowało. Przejrzałam listę wychodzących teraz anime i wybrałam osiem pozycji, które mam zamiar oglądać. Prawdę mówiąc to przez studia prawie nic nie obejrzałam, bo nie miałam czasu, więc teraz jestem bardzo nie w temacie - czas to nadrobić. Opisy pochodzą z portalu animezone.

Youkoso Jitsuryoku Shijou no Kyoushitsu e (TV)


Typ: seinen
Gatunek: komedia, romans
Tematyka: szkolne życie

Opis: akcja dzieje się w prestiżowym liceum Kodo Ikusei, prywatnej placówce, która szczyci się tym, że praktycznie 100% absolwentów zdaje egzaminy wstępne na studia, ale także zdobywają na nich stypendia w wysokości 100 tysięcy jenów miesięcznie! Główny bohater, Kiyotaka Ayanokoji, który ledwo prześlizgnął się przez egzaminy wstępne, zostaje przydzielony do klasy D. Dopiero wtedy poznaje prawdziwe oblicze tego liceum, którym to niemalże dyktaturą rządzą najbardziej uzdolnieni uczniowie.

Pierwsze wrażenie: do tej produkcji podchodzę z lekkim przymrużeniem oka, gdyż spodziewam się powielania motywów z innych anime, ale ja lubię się dręczyć takimi szkolnymi romansami. Na pierwszy rzut oka spodziewam się kilku oklepanych schematów postaci, jednak mam nadzieję, że się mylę, i będą nieco bardziej oryginalne. Tym, co mnie zachęciło do obejrzenia była kreska (lubię ten styl) oraz wyczytany na animezone komentarz: "nareszcie główny bohater, z którym mogę się utożsamić". No to zaraz się przekonam.

Po I odcinku: muszę przyznać, że zmyliło mnie to "komedia, romans" w opisie. Anime jest o wiele lepsze niż się spodziewałam. Zaciekawiło mnie i myślę, że obejrzę wszystkie odcinki. Plusem jest bardzo ładna, płynna animacja oraz wyraziste postacie. Główny bohater faktycznie ma "łeb na karku". Youkoso Jitsuryoku Shijou no Kyoushitsu e wbrew temu, co wcześniej myślałam, ma do zaoferowania trochę więcej niż zwykłe szkolne romansidło, choć w kolejnych odcinkach spodziewam się romansu między głównym bohaterem a czarnowłosą. Wadą serii jest jej przewidywalność.


Kakegurui


Typ: shounen
Gatunek: dramat, psychologiczny
Tematyka: szkolne życie, tajemnice/zagadki


Opis: w prywatnej akademii Hyakkaou uczyć mogą się jedynie dzieci najbogatszych z najbogatszych. To instytucja, w której obowiązuje dość specyficzny program nauczania, bowiem główną umiejętnością, którą mają przyswoić sobie studenci szkoły, jest przewidywanie ruchów przeciwnika podczas gier hazardowych. Zwycięzcy żyją tu jak królowie, natomiast przegrani muszą pogodzić się z rolą poddanych. Do akademii zapisuje się Yumeko Jabami, która postanawia pokazać wszystkim swoje niebywałe zdolności.

Pierwsze wrażenie: ah, ta "horrorowa" kreska! Przyznam, że to główny powód, dlaczego chcę to obejrzeć. Spodziewam się trochę psychodelicznej, całkiem ciekawej produkcji, choć sam opis fabuły nieszczególnie mnie zachęca, gdyż nie interesuję się hazardem. Dodatkowo prawie wszystkie całkowicie pozytywne komentarze na animezone. Czy to będzie anime sezonu? 

Po I odcinku: całkiem niezły, psychodeliczny opening, choć zarówno on, jak i ending, wieje fanserwisem. Kreska trochę jak z Death Parade, tylko nie mogę znieść mimiki twarzy postaci. Prawdopodobnie to celowy zabieg, ale np. tak nieestetycznie wykrzywiane usta (i ogólnie cała twarz) oraz nieustanne zbliżenie na nie, mnie odrzuca. Fabuła nieco przewidywalna, ale i wciągająca. I wreszcie, najbardziej warte uwagi są dwie główne role żeńskie, ale jeśli w pierwszym odcinku pokazały już wszystko, to szybko mogą się znudzić. Jeśli w kolejnych odcinkach nie spadnie poziom, to dostaniemy całkiem interesującą serię, ale nadal za słabą, aby zostać anime sezonu.


Violet Evergarden


Typ: seinen
Gatunek: dramat, fantasy, sci-fi
Tematyka: androidy/cyborgi

Opis: fabuła opowiada losy Violet Evergarden, która jest lalką ze sztuczną inteligencją (Auto Memories Doll). Dziewczyna o blond włosach jest gotowa zrobić wszystko dla swoich klientów. Lalki tego typu zostały oryginalnie stworzone profesora Orlanda, jako pomoc dla jego żony.

Pierwsze wrażenie: przepiękna grafika i animacja (tak ładną kreskę widziałam ostatnio w Kotonoha no Niwa), a dodatkowo ciekawa fabuła. Nie ukrywam, że na to anime czekam najbardziej. Mam nadzieję, że pojawi się jak najszybciej, i że się nie zawiodę!

Po I odcinku: jeszcze nie pojawił się żaden odcinek.


Aho Girl


Typ: seinen
Gatunek: komedia, romans
Tematyka: szkolne życie

Opis: fabuła opowiada o licealistce Yoshiko, naprawdę głupiej dziewczynie (potrafi uzyskać zero punktów w teście wielokrotnego wyboru). Swój szkolny czas spędza z przyjacielem z dzieciństwa, którego – jak twierdzi – lubi, a on musi się godzić z jej wszystkimi wybrykami…

Pierwsze wrażenie: co prawda mam już na liście jedną komedię / romans, ale tutaj odcinki trwają ledwie po 12 minut oraz spodziewam się, że w tym anime większy nacisk jest położony właśnie na komedię. Kreska niczym się nie wyróżnia, na kadrach widzę, że tło jest bardzo ubogie. Prawdopodobnie będzie to bardzo lekkie anime na poprawę humoru, ale nie na zapamiętanie na długo. No i rzadko udaje mi się dotrwać do końca anime, w których odcinki trwają po 12 minut. Nie wiem, co to za dziwna zasada, ale może dzięki Aho Girl uda mi się ją złamać.

Po I odcinku: zastanawia mnie, co jest głupsze - to anime czy główna bohaterka? Zadziwiające, że w jednym dwunastominutowym epizodzie można upchać tyle sztampowych zachowań. Poważnie, główna bohaterka - Yoshiko - co minutę przybiera inne zachowanie. Ależ to jest irytujące. Aho girl wydaje się być parodią wszystkich schematów w anime, a charakterystyczne dla głównej bohaterki, oprócz głupoty, jest tylko jedzenie bananów... To już nie jest komedia na rozluźnienie, a na całkowite odmóżdżenie. Oglądajcie na własną rękę, ja sobie odpuszczę.


Ikemen Sengoku: Toki Wo Kakeru Ga Koi Wa Hajimaranai


Typ: bishounen
Gatunek: historyczny, romans
Tematyka: samurajowie/ninja

Opis: Fabuła przedstawi historię głównej bohaterki, która podczas podróży do Kioto... przypadkowo cofa się w czasie do końca XVI wieku, kiedy to jednym z najważniejszych mężów stanów był, nie kto inny, jak sam Oda Nobunaga. Oprócz Nobunagi, nasza protagonistka spotka takich władców, jak Hideyoshi Toyotomi, Yukimura Sanada czy Ieyasu Tokugawa.

Pierwsze wrażenie: motyw z cofaniem się w czasie kojarzę z takiego anime jak np. Fushigi Yuugi, które wspominam bardzo dobrze (choć wiele osób tak psioczy na Miakę). Czy ten tytuł też sobie dobrze poradzi z tym tematem? Zobaczymy. Widzę na wielu kadrach postacie w stylu chibi i szczerze trochę się tego obawiam, gdyż ten styl kojarzy mi się raczej z komedią, i to niezbyt wysokich lotów, a mam ich już wystarczająco na swojej liście, więc od tego anime oczekuję czegoś poważniejszego. Mam nadzieję, że się nie przeliczę.

Po I odcinku: ah, to tylko zapowiedź gry. Trzyminutowy odcinek. Bardzo się rozczarowałam, bo liczyłam na ciekawe anime, ale to wynika tylko z mojego niedoinformowania. I, dziewczyny, nie liczcie, że zobaczycie takich bishów, jak na powyższej grafice - wystąpią tylko w stylu chibi. Niestety, nie ma czego oglądać.


Koi To Uso


Typ: shoujo
Gatunek: dramat, obyczajowy, romans
Tematyka: okruchy życia, przyszłość, szkolne życie

Opis: kłamstwa są zakazane. Miłość jest zakazana nawet bardziej. Akcja dzieję się w niedalekiej przyszłości, gdzie w dniu szesnastych urodzin każdego człowieka, rząd przydziela mu partnera, z którym ma spędzić resztę swojego życia. Jest to praktyka powszechnie akceptowana przez społeczeństwo, ponieważ zdecydowanie oszczędza kłopotu szukania swojej drugiej połówki. Yukari Nejima jest zwykłym piętnastolatkiem, który nie jest ani dobry w nauce, ani w sporcie. Co się stanie, gdy w tak skonstruowanym świecie, odnajdzie prawdziwą miłość?

Pierwsze wrażenie: kreska może i niezbyt zachęcająca, ale zainteresowała mnie fabuła. Lubię takie romantyczne bzdury. Jednak trochę się obawiam, na animezone nie ma żadnych konkretnych opinii, więc od strony technicznej kompletnie nie wiem, czego się spodziewać. Nie pozostaje mi nic innego, jak obejrzeć pierwszy odcinek i samej ocenić produkcję.

Po I odcinku: ależ to anime jest niedorzeczne. I tak miałam niskie wymagania co do niego, a jest jeszcze gorzej niż się spodziewałam. Słaba animacja, taka sobie kreska i ten kompletny brak realizmu. Ni to ciekawe, ni to ładne, po co tu tracić czas? Dam szansę kolejnemu odcinkowi, może coś się poprawi, ale nie liczę, że uda mi się przebrnąć przez całą serię.


Netsuzou Trap


Typ: Shoujo-Ai
Gatunek: Dramat, Obyczajowy
Tematyka: Yuri

Opis: Yuma i Hotaru są przyjaciółkami od dzieciństwa. Pewnego dnia dziewczyny umawiają się na podwójną randkę wraz ze swoimi chłopakami. Dochodzi do tego, że dziewczyny zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że są bardziej zainteresowani sobą niż swoimi chłopakami.

Pierwsze wrażenie: w pierwszej chwili chciałam odrzucić Netsuzou Trap tylko dlatego, że to shoujo-ai, ale potem pomyślałam, że właściwie czemu by nie? W końcu przecież, mimo że nie lubię takich produkcji, jedno shounen-ai zdarzyło mi się obejrzeć (Gravitation), więc właściwie czemu by nie spróbować tego? Kreska nie najgorsza, fabuła nic ciekawego, ale co mi szkodzi. Jeśli mnie przerośnie, to po prostu porzucę to anime.

Po I odcinku: zaskoczyło mnie to, że odcinek trwa ledwie 10 minut. Początek epizodu fatalny, przez chwilę myślałam, że przez pomyłkę włączyłam jakiś hentai. Po nie najgorszym openingu akcja zwolniła i anime stało się odrobinę bardziej subtelne. Jako, że jest i opening, i ending, Netsuzou Trap ogląda się bardzo szybko. W tym odcinku pojawiły się raptem cztery sceny. Jeżeli nie zrobi się z tego hentai, to może i obejrzę całe, ale ogólnie ta pozycja wypada dosyć przeciętnie.

Gamers!


Typ: seinen
Gatunek: komedia
Tematyka: okruchy życia, szkolne życie

Opis: historia kręci się wokół pewnych uczniów i ich hobby. Amano Keita jest samotnikiem, którego zamiłowaniem są gry video. Jego przyjaciel to Uehara Tasuku, który potajemnie także jest graczem, w dodatku wierzy, że jego życie jest perfekcyjne i pozbawione wad. Mamy także Karen Tendou, przewodniczącą klubu gier video, oraz Chiaki Hoshinomori, która nieustannie użera się z Keitą. Innymi słowy, jest to opowieść wypełniona ciągłymi scenami komedii i nieporozumień.

Pierwsze wrażenie: wszyscy całe życie mi powtarzają, że nie ocenia się książki po okładce, ale ten projekt postaci kupił moje serce. Poza tym, że od pewnego czasu wszystkie postacie z anime wydają mi się robione na jedno kopyto, haha. Jak w każdym sezonie, w tym także musiała się pojawić jakaś produkcja zahaczająca o temat gier. Zobaczmy, czy coś nowego ma nam do zaoferowania Gamers!

Po I odcinku: jestem pozytywnie zaskoczona. Mamy lekką komedię, ale wreszcie naprawdę zabawną. Główny bohater może nie należy do najbardziej ogarniętych, na szczęście to bardziej bawi niż irytuje. Kreska ładna, ale postacie czasem zdają się nie pasować do świetnego, dopracowanego tła. Karen Tendou, szkolna piękność, momentami mnie zniechęca tym swoim przesadzonym urokiem osobistym, ale ogólnie nie jest źle. Z pewnością będę kontynuowała oglądanie tej serii.


Podsumowanie: nie zauważyłam w tym sezonie niczego specjalnego, co najwyżej kilka niezłych pozycji. Przyznam, że czuję się nieco rozczarowana, mimo że niektóre serie całkiem mi się spodobały. A wy co oglądacie w tym sezonie? Czy polecacie coś spoza mojej listy? Jak myślicie, które anime będzie najlepsze?

Obejrzę:
Youkoso Jitsuryoku Shijou no Kyoushitsu e (TV)
Violet Evergarden
Gamers!

Może obejrzę:
Kakegurui
Koi To Uso
Netsuzou Trap

Rezygnuję:
Aho girl
Ikemen Sengoku: Toki Wo Kakeru Ga Koi Wa Hajimaranai

poniedziałek, 25 lipca 2016

Błogosławieni miłosierni

"Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią."

Z pewnością obiło Ci się o uszy cokolwiek na temat tegorocznych Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Chociaż temat wiary rzadko dotyczy polskich otaku oraz w ogólnym sensie Azjatów, to postanowiłam się podzielić z Tobą moimi niektórymi doświadczeniami z zeszłego tygodnia.

Może wiecie, może nie, ale tydzień przed ŚDM wszystkie parafie przyjmują różnych ludzi zza granicy i zajmują się nimi właśnie przez tydzień. Moja parafia (licząca sobie około 15 000 mieszkańców) przyjmowała... 1300 pielgrzymów z Lyonu (Francja)! W tym wydarzeniu uczestniczyłam w charakterze wolontariuszki. Całe wakacje, aż do dzisiaj, spędziłam na przygotowaniach do ich przyjazdu. Wiązało się to z dużym zmęczeniem, brakiem czasu na "przyjemności", wczesnym wstawaniem, późnymi powrotami do domu czy rezygnacją z niektórych imprez i koncertów. Zgodziłam się na to wszystko nie zdając sobie sprawy, jak ciężko momentami będzie. Ale wiecie co? Było warto.

Cały zeszły tydzień spędziliśmy w namiocie, zajmując się naszymi gośćmi. Wszystko to było niesamowitym doświadczeniem. Atmosfera na "Dniach w parafii" była cudowna, nieco przypominała tę na konwentach, ale była jeszcze wspanialsza. Wszyscy młodzi ludzie z Francji byli przepełnieni niesamowitą energią, którą wręcz zarażali wszystkich naokoło. Ich życiowa radość była przeogromna. W niczym nie przypominali smutnych ludzi mijanych codziennie na ulicy. Tańczyli, śmiali się, tulili, śpiewali, ale także modlili i chwalili Pana. Bywałam już na rekolekcjach, ale jeszcze nigdy nie odbyły się one w AŻ TAK niemożliwie radosnej atmosferze. Nie istniały dla nas żadne bariery komunikacyjne, a przypominam, że posługiwaliśmy się tak różnymi językami! To było naprawdę niesamowite.

Co się tyczy tematyki bloga - wśród młodzieży z Lyonu znalazła się grupa Azjatów, którzy nie posługiwali się językiem francuskim, a po prostu przyjechali z nimi. Jedna dziewczyna, Chao, w pewnym momencie się do nas dosiadła i zaczęła z nami rozmawiać. Dostaliśmy od niej takie koperty:


Dlaczego akurat my? Cóż, Chao stwierdziła, że tylko z nami potrafiła się tak dobrze dogadać po angielsku (jak wiadomo, Francuzi nie władają najlepiej tym językiem). Koperta była mała i prześlicznie pachniała (jak niektóre papeterie). Z jej tyłu widniał chiński znaczek, który po polsku oznacza "miłość". W środku znajdował się taki kartonik, którego zdjęcie widzicie powyżej. O ile dobrze pamiętam, to napis po lewej stronie oznacza "światowe dni młodzieży", a po prawej "Tajwan" (Chao pochodziła właśnie z Tajwanu). Na górze wiadomo, symbol ŚDM, a wieża na dole to wieżowiec Taipei, który znajduje się właśnie w Tajwanie. Jego wysokość wynosi aż 509,2 m! Budowla ma bardzo ciekawą symbolikę, ale aby nie przedłużać posta, zainteresowanych odsyłam do wikipedii: KLIK. Bardzo ucieszyłam się z prezentu Chao, chyba najbardziej z naszej paczki. Wiadomo, wynikało to z mojego zainteresowania kulturą azjatycką.

wieżowiec Taipei

"Dni w parafiach" to przedsmak ŚDM, na które jednak - niestety! - się nie wybieram. Pociesza mnie jednak to, że w zeszłym tygodniu doświadczyłam wielu wspaniałych rzeczy. Na koniec tego posta chciałabym się z Tobą podzielić krótkim, niby nieistotnym, świadectwem.

moja grupka Francuzów, której przez cały dzień byłam przewodnikiem po rodzinnym mieście

Do naszych obowiązków w zeszłym tygodniu należało m.in. sprzątanie łazienek, kiedy już wszyscy wezmą prysznic (przypominam, że było około 1300 osób). Btw, możesz pomyśleć sobie tak, jak ja myślałam na początku - "czemu właściwie mam tyle tyrać za darmo?", więc powtórzę Ci to, co powiedziała mi mama: "Kiedyś Ci za to zapłaci ten Ktoś na górze". Wracając do tematu, naszej dziesiątce pomagali wolontariusze z Francji (AmiGones). Ostatniej nocy siedzieliśmy zmęczeni na schodach, czekając na spotkanie przed sprzątaniem (miało się odbyć chwilę przed północą). Powieki nam już opadały ze zmęczenia, kiedy podeszła do nas jakaś siostra zakonna z Francji, która potrafiła mówić po Polsku. Spytała, czemu nie pójdziemy spać, bo wyglądamy na zmęczonych. Opowiedzieliśmy jej, co nas jeszcze czeka tej nocy, na co siostra zaproponowała, żebyśmy się wspólnie pomodlili o energię do pracy. Stanęliśmy w kółku, krótko się pomodliliśmy i chwilę pośpiewaliśmy. Energii nam nie przybyło, ale zaraz po zakończeniu modlitwy zobaczyliśmy, że idzie do nas jedna z francuskich wolontariuszek (ona również mówiła po polsku). Wiesz, co nam powiedziała? Że dzisiaj poradzą sobie sami ze sprzątaniem, więc możemy już iść spać.

Z tej sytuacji popłynęły dla mnie dwie lekcje. Pierwsza, Bóg działa szybciej niż myślisz. I druga, że kiedy Bóg nas "nie wysłuchuje" (nie dał nam energii do pracy), to prawdopodobnie dlatego, że szykuje dla nas coś lepszego (w ogóle nie musieliśmy pracować). Chwała Panu! +

niedziela, 10 lipca 2016

7 lipca

Dawno, dawno temu Orihime (Tkająca Księżniczka) poświęcała cały swój czas na siedzeniu nad Niebiańską Rzeką (Amanogawa - Droga Mleczna) i tkaniu szat dla swojego ojca Tenko (Król Niebios). Nie była jednak szczęśliwa, bo z powodu swojego zapracowania, nie miała czasu, by zaznać miłości. Tenko pragnął, by jego córka była szczęśliwa, więc zaaranżował jej spotkanie z Hikoboshim (gwiazda Altair), który pracował po drugiej stronie Niebiańskiej Rzeki. Młodzi od razu się w sobie zakochali i wzięli ślub. Jednak wkrótce zakochani całkowicie pochłonęli się sobą nawzajem i przestali pracować.

Rozgniewany Tenko rozdzielił kochanków po obu stronach rzeki. Zrozpaczona Orihime błagała ojca, by pozwolił jej spotkać się z ukochanym i Tenko w końcu uległ jej prośbie, ale pozwolił im spotykać się tylko raz w roku - każdego siódmego dnia siódmego miesiąca - by przez resztę roku Orihimie mogła pracować nad szatami. Jednakże podczas spotkania młodzi spostrzegli, że z powodu braku mostu, nie mogą przekroczyć rzeki i się spotkać. Wtedy Orihimie zaczęła okropnie płakać, przez co przyleciało stado srok. Ptaki obiecały utworzyć most z własnym skrzydeł, ale nie będą mogły przylecieć, kiedy będzie padał deszcz, więc w takim wypadku para będzie musiała czekać na spotkanie przez kolejny rok.